Przejdź do zawartości

Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/730

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Mów przytłumionym głosem... ptaki znajduje się w swej klatce...
— Dowiedziałeś się czegoś o nim i zakonnicy?
— Co do zakonnicy, nic jeszcze. Odkąd się tu wprowadził nie była jeszcze u niego ani razu. Mogę nawet twierdzić na pewno, iż wcale z nim się nie widziała, co martwi srodze tego komara.
— Zkąd wiesz o tem do czarta?
— Słyszałem jak mówił sam do siebie. Patrz! oto mój telefon.
To mówiąc wszedł na krzesło a zdjąwszy wiszącą w ramach litografię odkrył otwór około piętnastu centymetrów mający na powierzchni, który przebijał drewniane przepierzenie zmniejszane się w nim jak lej w beczce.
Średnica głębi tej dziury nie wynosiła więcej nad pięć centymetrów, niknąć pod papierowem obiciem sąsiedniego pokoju.
— Przebiłem ten otwór — mówił Trilby — ażeby słyszeć co tam mówią i teraz potrzebuję doń tylko ucho przyłożyć. W dniu, w którym potrzebowałbym widzieć co się tam dzieje, potrzebuję tylko podciąć papier obicia, który następnie czopkiem zatykać będę.
— Doskonale obmyślane... lecz cóż dotąd słyszałeś?
— Misticot pomrukując na milczenie ze strony zakonnicy, powiedział między innemi:
— Dlaczego nie przyszła do kaplicy Sacrè-coeur, ażebym jej dał adres mego nowego mieszkania?
— A zatem rzecz jasna... — rzekł Scott — iż ona to kazała mu zmienić mieszkanie.
— I mnie się tak zdaje.
— Zatem układają coś oboje razem...
— To widoczna!
— Lecz co?
— Jest to coś przeciw naszemu pryncypałowi...
— Tak sądzisz?