Przejdź do zawartości

Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/678

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Ów dany przezeń adres wystarcza czytelnikom, na poznanie w owem indywiduum jednego ze wspólników Arnolda Desvignes.
W rzeczy samej ów człowiek, który się nam ukazał w szynku przy ulicy Kellera, ów dobroczyńca starego Piotra Béraud gałganiarza i osobistość w aksamitnym garniturze i granatowej czapce, usiłująca upoić Eugeniusza Loiseau, był Wiliam Scott, były klown z cyrku Fernando.

X.

Po daremnem wyczekiwaniu do godziny trzeciej zrana Wiktoryna, wstrząsana dreszczem, palona gorączką niepokoju, rzuciła się na łóżko. Zasnąć jednakże niepodobna jej było.
W stanie tak gwałtownego wstrząśnienia w jakim się jej mózg znajdował, sen nie piły chodził.
Do obecnej chwili Loiseau jeśli się spóźni, to wszakże nigdy jeszcze nocy nie przepędził za domem. Gdzież więc dziś nocował? Co się z nim stało?
Zazdrość poczęła szarpać serce młodej kobiety, różne jej myśli nasuwając.
Brzask dzienny ukazał się nareszcie.
Wiktoryna rzuciwszy się na łóżko w ubraniu, wyskoczyła szybko, biegnąc ku oknu.
Paryż był milczącym i cichym o tej porze; ulice puste prawie zupełnie. Prócz stróżów, zamiatających przed domami, nie było widać nikogo. Zwolna bramy kamienic jedne po drugich otwierać się zaczęły, podnoszono w sklepach okiennice, miasto ożywać poczęło.
— A jeżeli ja go mylnie oskarżam? — pomyślała Wiktoryna, niezastanowiwszy się nieprawdopodobieństwem takiego przypuszczenia; jeżeli on noc spędził przy pracy? I nowa ta myśl jakkolwiek bezrozumna, uspokoiło ją nieco.