Przejdź do zawartości

Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/597

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

a którą jednak prowadzić trzeba dalej, ponieważ sztandar Francyi jest w to zawikłanym. Pojedziesz zatem rekrucie...
— Przyrzekasz mi to generale? — zawołał Vandame z blaskiem radości w smutnem dotąd spojrzeniu.
— Przyrzekam... ponieważ tu chodzi o twe uleczenie. Przykrość mi to sprawia niezmierną... lecz ustępuję w tym razie. Pozostań u mnie... Zjemy razem śniadanie. Następnie zobaczę się z moim kolegą, któremu powierzono prawo czynienia wyboru między oficerami. Wyjazd twój nastąpićby musiał w ciągu pięciu dni. Nie opuścisz mnie, dopóki nie otrzymasz zapewnienia, iż jesteś zapisanym na liście powołanych... To rzecz wiadoma. A teraz, mój chłopcze, proszę, zrzuć z siebie tę fizyonomię nieboszczyka... Spójrz na mnie jasno, pogodnie i pójdźmy na kieliszek absyntu przed śniadaniem. Naganny to zwyczaj, wiem o tem; lecz co chcesz? my, starzy afrykanie, nie możemy się zeń poprawić.
Tu, usiłując ukryć wzruszenie i łzy, nabiegające mu do oczu na wspomnienie tego, co cierpiał syn jego przyjaciela, stary wojak, wziąwszy swą laskę i rękawiczki, wyszedł z Vandamem do restauracyi, znajdującej się w pobliżu ministeryum wojny.
— Zaczekasz tu na mnie... — rzekł po ukończonem śniadaniu. — Proszę cię o godzinę cierpliwości.
I wyszedł.
Zanim godzina upłynęła, ukazał się nanowo, wołając:
— Skończone. Jutro odbierasz nakaz wyjazdu.
— Och... dzięki ci... dzięki, jenerale! — wołał porucznik z uczuciem. — Słusznie liczyłem na twą dla siebie życzliwość...
— Wkładam na ciebie jednak pewien warunek, który spełnić musisz — mówił stary żołnierz. — Nie pozwalam ci wystawiać lekkomyślnie głowy na kule pod pozorem zyskania zapomnienia o nieszczęśliwej miłości. Nie jest to dzielność, ani odwaga, ale idyotyzm! Pamiętaj, że ja chcę cię tu widzieć powracającego ze stopniem kapitana i krzyżem legii na piersiach. Gdybyś miał tam poledz, niewybaczyłbym sobie ni-