Przejdź do zawartości

Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/532

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Siądź moje dziecię... — wyrzekła zakonnica — i posłuchaj mnie. Przystępuję odrazu do głównego punktu naszej rozmowy. Moja kuzynka, panna Verrière wraz ze mną przyrzekłyśmy ci zająć się twym losem; oczekując na twoje do nas przybycie, dotąd niedopełniliśmy tego. Dziś, ja to przychodzę prosić cię o pomoc.
— Mnie... mnie o pomoc? — szepnął podrostek zdumiony.
— Tak... ciebie o pomoc, w imieniu mojej kuzynki Anieli.
— Ach! tej pięknej, dobrej panienki... — zawołał Misticot z uniesieniem. — Uczynię wszystko, aby jej oddać przysługę, tak jej... jako i tobie, ma siostro. Od chwili, gdzie mnie zranionego opatrywałyście obie, pocieszając tak tkliwemi słowy, zrodziło się w mej duszy dla was głębokie uczucie wdzięczności, i codziennie błagałem Stwórcę, by mi dozwolił kiedy stać się wam użytecznym.
— Otóż sposobność nadeszła... Moja kuzynka potrzebuje twojej pomocy... Znajduje się ona w niebezpieczeństwie...
— W niebezpieczeństwie... czy podobna? — zawołał chłopiec z obawą.
— Jej szczęście jest zagrożonem... Straszna katastrofa lada chwila dosięgnąć ją może...

XXV.

— Lecz cóż ja mogę w tym razie dopomódz, siostro? — zawołał chłopiec. — Nie jestem jeszcze mężczyzną, nazywają mnie podrostkiem. Cóż mogę uczynić? Jakiegoż rodzaju niebezpieczeństwo zagraża pannie Anieli?
— Opowiem ci wszystko... — odparła siostra Marya. — Moja kuzynka kocha i jest nawzajem kochaną...