Przejdź do zawartości

Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/512

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Odźwierna mi powiedziała.
— Otóż woziłem ją mym fiakrem nr. 13-ty najprzód do twego mieszkania, następnie do kościoła, gdzie spodziewała się zastać cię przy sprzedawaniu medalików. Była mocno zafrasowaną, nie znalazłszy tam ciebie.
— Co ona mogła chcieć odemnie? — pytał chłopiec w zamyśleniu.
— Nie wiem. Sama ci to wyjaśni.
— Kiedy?
— Jutro.
— Gdzie?
— Przed kaplicą Sacré-Coeur, o dziesiątej zrana.
— Będę tam nieodmiennie. Lecz to rzecz dziwna... Mocno mnie to zaciekawia. Co owa dobra siostra może mieć za interes do mnie, ubogiego podrostka?
— Zaraz rozwiążesz zagadkę. Kazała mi tobie przypomnieć o zakonnicy, jadącej niegdyś z młodą osobą w powozie, od którego koń cię uderzył...
— A! — zawołał Misticot, uderzając się w czoło; — to siostra Marya... kuzynka...
Tu się zatrzymał, nie wymówiwszy nazwiska panny Verrière.
— Znasz ją więc? — pytał Loriot.
— Nietylko, że znam, lecz wiem, w jakim interesie tu przybywała. Chce zrobić u mnie obstalunek dla jednego z klasztorów. Dziękuję ci, ojcze Loriot, za powiadomienie mnie o tem.
— Nie opóźnij się jutro... pilnuj godziny.
— Och! bądź, ojcze, spokojnym.
Wypili jeszcze po kieliszku wina i chłopiec pożegnał starego woźnicę.
Idąc na ulicę de la Fontaine, myślał sobie:
— Jasno się okazuje, iż siostra Marya miała jakiś ważny interes, skoro przyeżdżaha do mego mieszkania, a nastę-