Przejdź do zawartości

Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/484

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Dlaczego?
— Bo nie straciłbyś sobie pół dnia roboty.
— Ha! ha! uważam, iż pan Misticot wdawać się chce w nie swoje rzeczy... poczyna rad nam udzielać... — zaczął szyderczo Béraud.
— Nie zaprzeczam... — odrzekł podrostek, niezmieszany tem wcale. — W każdym razie są one uczciwemi... pojmujesz to panie Béraud? Gdyby Wiktoryna wiedziała, że Eugeniusz, zamiast pracować, idzie z tobą na pohulankę, we łzach by się rozpłynęła! Czyliż dlatego wyszła ona zamąż? Nie jestem jeszcze dojrzałym człowiekiem, rozumiem jednak, że nie na to bierze się żonę, aby się z nią obchodzić jak ze służącą... Należy mieć dla niej nieco względów, posiadać całkowite do niej zaufanie i myśleć raczej o zaspokojeniu potrzeb domowych, niż o trawieniu czasu na próżnowaniu i pijatyce!
— Do kroć tysięcy piorunów! — wrzasnął Loiseau, przyskakując z zaciśniętemi pięściami — czy ty to do mnie stosujesz, ty podła ropucho?
— Ha! ha! — zaśmiał się chłopiec — uderzyć w stół, nożyce się odezwą.
— Ja ci tu dam uderzenie nożyc... ty! — krzyknął Loiseau, podnosząc rękę.
— Możesz to zrobić... dowiódłbyś tem, żeś prawdziwie podłym, pastwiąc się nad słabszym od siebie, co jednak nie zmniejszyłoby słuszności z mej strony — odrzekł Misticot, nie cofając się wcale. — Tak, powtarzani ci to wręcz, źle postępujesz. Słuchasz szkodliwych rad, udzielanych ci wiem dobrze przez kogo i w jakim celu... Tak! gubisz sam siebie, opuszczając warsztat, uczęszczając do szynków i kawiarni, przestajesz być uczciwym robotnikiem, aby powiększyć liczbę próżniaków, włóczęgów... I gdybyś mnie zechciał posłuchać, mnie, prawdziwego twego przyjaciela, wróciłbyś do warsztatu i zajął się pracą, zamiast wałęsać się po Asnières, a powróciwszy wieczorem do domu, pozyskałbyś zapłatę za pięć godzin roboty i szacunek siebie samego!