Przejdź do zawartości

Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/443

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

sowemi sprawami, pozostawiając przytem Arnoldowi we wszystkiem władzę, podobną sw7ojej.
W czasie prowadzonej rozmowy przekonał się bankier, iż ów elegancki z pozoru zbrodniarz, dzięki któremu uratowanym został z katastrofy, był człowiekiem wszechstronnie obeznanym z giełdowemi interesami, i że współpracownictwo jego mogło mu przynieść nieobliczone korzyści.
W przystępie radości zapomniał prawne, w jak przerażających okolicznościach przedstawił mu się ów wspólnik niespodziewany.
— Przy naszym zakładzie otworzymy jeszcze bank popularny, — mówił Desvignes. — Banki tego rodzaju, znajdujące się w wielkiej liczbie w Stanach Zjednoczonych dla drobnego handlu i klasy robotniczej, prosperują nader pomyślnie. Złożone w nich pieniądze dobrze procentują, a straty rzadko się zdarzają. Główną z nich jednak korzyścią jest to, że można się wsławić odrazu jako dobroczyńca ludzkości, co ma wielkie znaczenie i może daleko nas poprowadzić. Pędzie to dla Francyi oklaskiwana przez wszystkich inowacja. W ciągu miesiąca kapitały potokami płynąć zaczną do kass naszych, co nas postawi w możności oczekiwania na nadejść mające miljony. Chcę, ażebyśmy od dziś za rok stali się królami banków, i będziemy niemi... zobaczysz!
Verrière, zelektryzowany słowami Arnolda, gotów był iść wszędzie, gdziekolwiekby ten chciał go poprowadzić. Przyszłe miliony migotały mu przed oczyma, jak snopy iskier brylantowych.
Skoro się powóz zatrzymał przed domem notarjusza, dwaj wspólnicy wszystko już ułożyli.
W ciągu godziny akt współki został zawartym i podpisanym. Desvignes na dopełnienie wkładu w7ręczył Verièr’owi dwa czeki; jeden, wynoszący milion, na dom Rodszylda, drugi, na trzysta tysięcy franków, na dom Oppenheim’a, poczem powóz odwiózł ich obu na ulicę Le Pelletier, gdzie Desvignes, przed-