Przejdź do zawartości

Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/43

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Nie przeczę... ale wiekowa i pełna dziwactw... Gdybym ciebie nie miała przy sobie, kuzynko, zanudziłabym się tam na śmierć, jestem tego pewną!
— Jesteś niesprawiedliwą, Anielko, nasza ciotka starała się o ile mogła nas rozweselić.
— To prawda... Nie czynię jej też zarzutu bynajmniej w tym razie. Nie jej to wina, że nuda tak mnie straszliwie tam ogarnęła... ach! nuda ciężka... do niezwalczenia, śmiertelna!

VI.

— Nie pojmuję dlaczego tak się tam nudziłaś? — pytała zakonnica z uśmiechem.
— Dlaczego?... rzecz prosta i jasna. Wszak wiesz, kuzynko, o ile kocham nasz Paryż. Jestem paryżanką ze krwi i kości i w tym to tylko rodzinnym mym mieście żyć i oddychać mogę pełnemi płucami. Nie potrafiłabym istnieć gdzieindziej!.. Nie wyobrazisz sobie, o ile jestem szczęśliwą znajdując się u siebie, w domu mojego ojca, patrząc na ów ruch bezustanny na tych ludzi idących i wracających. Tęskno mi było za moją ulubioną przechadzką do Bulońskiego lasku, którą przekładam nad wszystko na świecie!
— Czy nie podzielasz mojego zdania, kuzynko, że w Paryżu jedynie szczęśliwą być można.
— Co do mnie... — odparła siostra Marya — wszędzie gdziekolwiek się znajdę, czuję się zarówno szczęśliwą.
— Tak.. ponieważ żyjesz na ziemi, lecz nie dla ziemi, oderwana od wszelkiej nizkości i kochająca tylko dobrego Boga! Świat pożegnałaś z wszelkiemi jego ułudami, utworzywszy sobie pustelnię wśród tłumów. W twym wieku siostro... bardzo to pięknie! Wierzaj mi... ja to uwielbiam, lecz naśladować ciebie nie miałabym odwagi.