Przejdź do zawartości

Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/245

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— On to powiedział? — wyjąknęła Aniela, bliska omdlenia.
— Tak... i dodał: Za dwa lata, nie prędzej, pomyślę o przyszłości mej córki... m tym punkcie nic mnie zmusić nie zdoła do zmiany postanowienia.
— Mój ojciec to powiedział? — powtórzyło dziewczę.
— Prosiłem go... błagałem... był niewzruszony... Nie chciał mi nawet pozostawić nadziei....
Aniela zbliżyła się ku młodemu porucznikowi z wzniesioną głową, błyszczącem stanowczością spojrzeniem.
— Ojciec nie chciał ci dać przyrzeczenia! — zawołała — a więc ja przysięgam przed Bogiem, który nas słucha w tej chwili, iż twoją tylko będę.
— A ja przyrzekani być waszym sprzymierzeńcem... — wyrzekła siostra Marya; — przyrzekam wam wszelką pomoc z mej strony.
— Honor nakazuje mi dotrzymać mego przyrzeczenia — rzekł Vandame z głębokiem wzruszeniem. — Żegnaj więc... żegnaj...
I wybiegłszy z gabinetu, w kilka sekund był już po za pałacem.

IX.

Ów cios moralny wstrząsnął do głębi wątpłym organizmem dziewczęcia. Na widok odchodzącego porucznika, zdawało się jej, iż wszystko wokoło rozpada się w ruinę.
— Och! Maryo... droga Maryo!... — wołała, rzucając się w objęcia zakonnicy; — on odszedł z rozpaczony!... Wraz z nim życie moje ucieka!... Ach! jakże jest okrutnym mój ojciec!...
Na w pół omdlałą doprowadziła siostra Marya do kozetki, gdzie złożywszy ją, szepnęła zcicha:
— Biedne, drogie dziecię... będę czuwała nad twojem szczęściem; Bóg mi użyczy siły, abym je tobie powrócić mogła.