Przejdź do zawartości

Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/238

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

komplecie, bo i siostra Marya, mam nadzieję, nie odmówi swego przybycia wraz z kuzynką Anielą.
— Do merostwa i do kościoła tylko — odrzekła, uśmiechając się, zakonnica. — Dla sukni, którą noszę, jest miejsce tam, gdzie cierpią i płaczą, nie wolno jej jednak ukazywać się pośród radości tego świata. Mimo to, serce i myśl moja będą z wami, i z całej duszy będę prosiła Boga dla was o szczęście!
— Dziękuję ci, siostro Maryo... — wyjąknęła ze wzruszeniem Wiktoryna, podniósłszy się, aby uścisnąć rękę zakonnicy.
— Na kiedyż oznaczony dzień zaślubin? — pytała Aniela.
— Na przyszłą sobotę. Odbierzesz, kuzynko, kartę zapraszającą, wraz z oznaczeniem godziny obrzędu. Stawimy się przed merem szóstego okręgu; jest to okręg, w którym zamieszkuje moja narzeczona.
— A gdzie odbędzie się wesele?
— W Salonie rodzinnym, w Saint-Mandé, o dwa kroki od lasku Vincennes... Pomiędzy śniadaniem a obiadem będzie tam można odbyć przechadzkę.
— Ach! jak to dobrze ułożone... — zawołała panna Verrière. — Radabym już tam być...
— O drugiej godzinie nastąpi śniadanie — rzekł Loiseau — a obiad o ósmej. Wynajmę dziesięć powozów dla zaproszonych gości i poślę po nich, jak to bywa na weselach wyższego świata.
— Nie trudź się z przysyłaniem po nas — ozwał się bankier; — przyjedziemy naszem lando.
— Wspaniały powóz... to będzie szyk! Otóż co nada blasku niemało naszym zaślubinom!
Verrière wstał od stołu.
— Zatem, mój chłopcze, już ułożone — rzekł do Eugeniusza, podając mu rękę. — Pożegnać was muszę... ponieważ przed wyjściem mam jeszcze do pomówienia z Vandamem, czyli raczej on ma zemną o czemś pomówić.