Przejdź do zawartości

Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/236

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Moje dzieci... — rzekł bankier z powagą — gdy łączy was skłonność wzajemna i miłość, życzę wam szczęścia, pozwólcie jednakże uczynić sobie parę uwag. Małżeństwo jest rzeczą nader ryzykowną, skoro się nie ma pewnego chleba przed sobą.. Przybędą dzieci, które wychowywać będzie potrzeba... obowiązek coraz cięższym się stanie, aż wreszcie zajrzy i nędza, nie licząc zawodów i chorób, jakie tem rychlej ku niej prowadzę.
— Gdyby kto na to wszystko uważał — ozwała się siedząca dotąd w milczeniu Wiktoryna Béraud — wcaleby małżeństw nie zawierano. Co do mnie, sądzę, iż posiadając odwagę do pracy, umiejąc oszczędzać, można śmiało stawić czoło kłopotom i wyjść z nich bez wielkiego dla siebie uszczerbku. Każdy z nas, posiadający pojęcie o tem, co czynić, a czego strzedz się powinien, może iść odważnie w drogę życia, aby tylko szedł ową drogą uczciwie... Nieprawdaż, kuzynko Anielo?
— Wygłosiłaś własne me zdanie... — zawołało dziewczę. — Kiedy się kocha i wierzy w przyszłość, natenczas bez obawy iść można za głosem serca. Ja różnię się w zapatrywaniach na tym punkcie z mym ojcem... Życzę wam szczęścia bez zakreśleń i uwag.
— Brawo, kuzynko! Ach! jak ty dobrze mówisz... — zawołał Loiseau. — Wiesz teraz więc powód naszej wizyty. Przychodzimy prosić cię, byś zaszczyciła swą obecnością nasze zaślubiny, najprzód w merostwie, potem w kościele, a wreszcie na uczcie weselnej.
Verrière niepostrzeżenie wzruszył ramionami.
— O! co do tego — rzekł — mój chłopcze, to inna sprawa. Jestem mocno zatrudnionym, jak ci wiadomo, ztąd niepodobna mi przyjąć twego zaproszenia.
— Jakto... odmawiasz nam, wuju? — pytał z żalem Loiseau. — Ależ to niepodobna!... Będzie to tylko familijne zebranie. Znajdą się na niem wszyscy członkowie naszej rodziny. Béraud... Perroty... Loiseau... Ferronowie... Dessourdy...