Przejdź do zawartości

Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/206

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

pozostać Arnoldem Desvignes, wdział je na siebie wsunąwszy te, jakie zdjął obecnie, wraz z szarfą komisarza w ręczną torbę skórzaną.
W głębi pokoju w którym zostało spełnione morderstwo, znajdowały się drzwi, prowadzące do ciemnego gabinetu. Desyignes otworzył je i wniósł tam tłómoczki, mówiąc:
— Postaram się, aby to wszystko zniknęło.
Zamknąwszę drzwi na zamek i klucz schowawszy do kieszeni, udał się do kuchni, w której zauważył znajdujący się wodociąg. Umywszy twarz i ręce, dobył kieszonkowe lusterko, a przejrzawszy się w nim, upewnił, iż wszystka z nich farba zniknęła. Wróciwszy natenczas do pierwszego pokoju, wziął miękki kapelusz, przywdział okrycie i spojrzał na zegarek.
Wskazywał on szóstą rano.
Zabrawszy pakiet związany w chustkę fularową, zgasił latarnię i wyszedł z mieszkania.
Deszcz ustał. Rozwidniło się zupełnie.
Wiatr dmący z północy, pędził chmury po niebie, z po za których ukazywał się błękit wspaniały.
Wschodzące słońce po nad wybrzeżem Chennevières złociło wierzchołki drzew, iskrząc nakształt dyamentów kroplami deszczu, zawieszonemi na gałęziach.
Roskoszny, wesoły poranek zabłysnął, po tak strasznej nocy.

II.

Były sekretarz Mortimera szedł po pochyłym gruncie ogrodu, ku przepaści, na dnie której ukrył ciało Edmunda Béraud i spojrzał w jej głębią.
Deszcz padający noc całą bez przerwy, zatarł ślad jego kroków. Z uderzeniem słonecznych promieni chwasty i wysokie trawy podniosły się na nowo.
Najzręczniejszy, najbystrzejszy z agentów policyi z całego Scotland-Yard, niemógłby podejrzewać, ażeby podobnie