Przejdź do zawartości

Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/189

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

obawy, jak we Francyi, gdzie nikt na nich nie zwraca uwagi, aby tylko zachowywali pozory uczciwości i nic nikomu dłużnymi nie byli. Po zaokrągleniu naszego majątku wywędrujemy do Normandyi, gdzie rozwiniemy handel końmi. O! to, co właśnie jest najzyskowniejszem... Jest to mój sen, moje jedyne marzenie!
— Tymczasem udajmy się na spoczynek. Upadam ze znużenia — rzekł Trilby.
— Nie, pierwej tę budę umyć potrzeba... Nie chcę, ażeby dostrzeżono, żeśmy wyjeżdżali tej nocy.
Ów szczegół mógł w rzeczy samej sprowadzić poważne następstwa. Po umyciu zatem owej, jak ją Scott nazwał, „budy,“ wepchnięto ją do wozowni i obaj położyli się w powozie, śpiąc w nim do świtu.
Powróćmy jednak do willi, położonej w alei de l’Echo.
Po odjeździe wspólników, Desvignes, jak nadmieniliśmy, wszedł do mieszkania, w którem na podłodze leżał obezwładniony, bez ruchu, kupiec dyamentów.
Uderzenie krwi do głowy widocznem było na twarzy nieszczęśliwego. Oddychał przerwami, chrapliwie, jawnemi były ostatnie chwile agonii.
Nie chcemy opisywać wstrętnych szczegółów morderstwa, na które wzdryga się ludzka natura, dokonanych przez owego potwora na umierającym. Za pomocą sznura przyśpieszył on zgon swojej ofierze.
Po spełnieniu zbrodni postanowił ciało nieszczęśliwego wynieść do ogrodu. W tym celu przebrawszy się, wziął zapaloną latarnię i wyszedł.
Deszcz ustał zupełnie. Wicher dął tylko gwałtownie, kręcąc gałęziami drzew, a po powierzchni nieba mknęły czarne, dziwnych kształtów chmury.
Morderca zwrócił się do małego domku wiejskiego, mieszczącego w sobie ogrodnicze narzędzia. Zauważył je tam przy oglądaniu willi. Znalazł w rzeczy samej grabie, motykę,