— Ha! ha! ha! śmieszny naprawdę ów parafianin! — zawołał wesoło chłopiec, któremu Edmund Béraud kazał sobie przynieść kałamarz i papiery. — Czy pani przypatrzyłaś się jego fizyonomii, panno Elizo?
— Widziałam — odparła zarządzająca — iż wszedłszy tu, był mocno wzburzonym. Miałżeby go tak rozgniewać ów nieszczęsny numer 13? Ach! jakiż to zabobonny człowiek!
— Wierzyć w coś podobnego, to śmieszne... zaprawdę! — odpowiedział posługujący. — Ja wierzę tylko w nieszczęście, skoro wypadkiem wywrócę solniczki na stole.
— A ja... — rzekł drugi — gdy mi pomimowolnie nóż z widelcem na krzyż się złoży.
— Ha! wolno wierzyć każdemu, w co mu się podoba... — zaczął pierwszy; — jeżeli numer 13-ty drażni mu nerwy, wynikać to musi z jakichś jemu wiadomych powodów; to nas nie obchodzi... Bądźcobądź jednak, źle patrzy z oczu temu podróżnemu, ma fizyonomię dyabelnie ponurą, i zwracam uwagę pani, panno Elizo, abyś, skoro tylko powróci, zażądała od niego legitymacyjnych dowodów, dla uniknięcia kłopotów z policyą. W obecnych czasach przezornymi być trzeba... Widzimy, co się dzieje wokoło... tyle morderstw... zbrodni różnego rodzaju.
— Przestraszasz mnie, Ludwiku! — zawołała kobieta, bledniejąc. — Jak na nieszczęście, jestem dziś samą w hotelu; trzeba zdarzenia, że pan właśnie wyjechał! Ach! gdyby choć przed zapadnięciem nocy powrócił!...
— Pan według tego co mówił, przybędzie jutro dopiero... obecność jego w niczemby nam tu niepomogła, ciągnął Ludwik dalej. — Niemasz się pani czego obawiać, panno Elizo. — Osobistość, o której mówimy, nie posiada wprawdzie pociągającej fizyonomii, nie zje nas jednak, nie połknie. Miej się pani tylko na bacznośći, gdy on tu wejdzie... Można mieć łatwo do
Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/157
Wygląd
Ta strona została skorygowana.
XXIX.