Przejdź do zawartości

Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/126

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Wewnątrz znajdowały się tam w rzeczy samej taczką rydle, motyki, grabie, łopaty i dwie polewaczki.
— Zwiedziliśmy już wszystko — rzekł Mornas — jakże... wynajmujesz pan?
— Aoh! yes... i płacę z góry za cały sezon.
— Mam upoważnienie na odbiór pieniędzy i wydanie pokwitowania.
Tu oba udali się z powrotem drogą, wiodącą ku stacyi du Parc-Saint-Maur.
Idąc, Arnold zagłębił się w rozmyślaniu.
— Mówiłeś mi pan — zagadnął nagle — iż ten dom jest do sprzedania?
— Tak... za osiemnaście tysięcy franków... Jest to za bezcen... Kup go pan, jeśli ci się podobał. Jutro spiszemy akt u notaryusza w Paryżu, pojutrze podpiszesz go pan w obecności właściciela, zapłacisz... i dom stanie się tw7oją własnością. Kup pan... radzę ci szczerze.
Desvignes życzył sobie tego ze względu sw7oich na przyszłość zamiarów; wiemy wszelako, iż wyjechał z Kalkuty ze szczupłą kwotą pieniędzy.
Z sumy tej Will Scott i Trilby zabrali już cztery tysiące franków, musiał im jeszcze dostarczyć więcej przed wykonaniem ułożonego planu; wydał coś również na umeblowanie pawilonu przy bulwarze Beaumarchais’ego i na skompletowanie swej garderoby. W takich okolicznościach niepodobna mu było ogałacać się z osiemnastu tysięcy franków.
Szukał sposobu, aby to jakoś pogodzić, i znalazł go nareszcie.
Przybyli do mieszkania przedsiębiorcy.
— Kupuję ten dom — rzekł Arnold — kładąc na stole dwa tysiące franków. — Przyjm pan zadatek i każ sporządzić akt kupna i sprzedaży. W ciągu dni ośmiu przyniosę szesnaście tysięcy franków do waszego notaryusza i podpis mój położę.
— Za osiem dni wszystko będzie gotowem, milordzie — rzekł Mornas, uradowany sprzedażą, z której właściciel przy-