Przejdź do zawartości

Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/1151

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Obok tego, na innym jeszcze punkcie błądzi towarzystwo. Zwracano jego uwagę na wadliwą sygnalizacyę pociągów, przechodzących ze stacyi na stacyę. Wynaleziono świeżo aparat nader prosty, praktyczny, a niekosztowny, uderzający wzrok i słuch odrazu, który tu zastosowanym być winien. Dlaczego nie został zaaprobowanym?
— To prawda.
— Prócz tego reguły wymagają, aby nadzorcy dzień i noc czuwali, szczególniej na linii z Monte-Carlo do Roquebrun, gdzie łuki wyniosło-spadziste nie pozwalają maszyniście nic widzieć przed sobą. Owi nadzorcy świecą nieobecnością na całej linii z Nicei do Mentony, a punktem najniebezpieczniejszym jest właśnie ten, który przylega do morza z Monte-Carlo do Roquebrun. Najmniejszy wypadek w tem miejscu sprowadzi kiedykolwiek straszną katastrofę...
— Ha! niedostateczność personelu... — mruczał naczelnik stacyi.
— Straszna, przerażająca odpowiedzialność ciąży na towarzystwie dróg żelaznych — ciągnął dalej mówca; tem więcej radbym się dowiedzieć, w jaki sposób panowie sygnalizujecie do Roquebrun o wyjściu pociągu z waszej stacyi?
— Nic łatwiejszego.
— No... w jaki sposób... ciekawym?
Naczelnik stacyi wskazał dzwon dość wielkich rozmiarów, do którego przybitym był łańcuch żelazny z rękojeścią.
— Dystans jest krótkim — rzekł. — Uderzając więc w ten dzwon, powiadamiam tem samem kolegę w Roquebrun o wyjściu pociągu. On posiada takiż sam dzwon dla uprzedzania mnie o tem. Nigdy rozkaz odjazdu nie jest przez żadnego z nas wydanym, dopóki nie posłyszymy tego sygnału wzajemnie.
— Jest to dziecinnem i nader niebezpiecznem — rzekł rozmawiający, wzruszając ramionami. — Dość byłoby zapomnienia z pańskiej strony, lub ze strony jego kolegi z Roquebrun, jakie mogłoby się wydarzyć w pośpiechu, by nastąpiła katastrofa,