Przejdź do zawartości

Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/110

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Desvignes, zapłaciwszy rachunek, wyszedł zarówno. Idąc, spojrzał na zegarek. Wskazywał on drugą godzinę.
Zwróciwszy się na bulwar de Clichy, wsiadł do fiakra, udając się na stacyę Winceńskiej drogi żelaznej.
Tłumy paryżan zwiedzały w tym czasie nowo wznoszące się budowle olbrzymiego kościoła Sacré-Coeur. Obok tych budowli, jak nadmieniliśmy powyżej, znajdowała się kaplica, do której na odprawiane nabożeństwo dążyło mnóstwo pielgrzymów.
W korpusie gmachu, łączącego się z kaplicą, znajdowało się biuro rachunkowe, w którem przyjmowano ofiary, wydając zarazem pozwolenia na zwiedzanie robót osobom, pragnącym poznać je zbliska. Nawprost tych to biur właśnie i kaplicy umieścił się Misticot ze swym drobnym przemysłem. Sprzedaż szła mu nader pomyślnie.
Przy pięknej wiosennej pogodzie zwiększały się tłumy przybywających. Mosiężne i posrebrzane medaliki licznych znajdowały nabywców. Chłopiec cieszył się nadzieją, iż wieczorowy rachunek wykaże mu o wiele znaczniejszy dochód, niż dni poprzednich.
— Trilby... ów niedźwiedź, przyniósł mi szczęście — mówił z uśmiechem. — Będę go za to hucznie oklaskiwał, skoro w przyszłym tygodniu wystąpi w nowej pantominie, jeżeli notabene ów dyrektor cyrku amerykańskiego nie uwiezie wraz z sobą obu anglików.
Mimo, że wzgórze, na którem budowano kościół, było bardzo stromem, a ztąd trudnem i przykrem do przebycia, mnóstwo ku wierzchołkowi dążyło powozów. Fiakry, karety i landa wiozły odwiedzających ze wszystkich stron Paryża, zatrzymując się rzędami pod palisadą przy drodze.
Misticot uczuł się podwójnie ożywionym. Biegał na wsze strony, namawiając przybyłych do kupna swego towaru.
— Oto — wołał — panowie i panie, medaliki, odbite na cześć odbudowania kościoła Sacré-Coeur... Medaliki poświę-