Przejdź do zawartości

Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/109

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Doskonały sposób! — rzekł Scott — a gdzie wtedy z tobą spotkać się mamy?
— Oczekujcie na mnie natenczas pod arkadami, na placu Royal.
— Z której strony?
— Od ulicy św. Antoniego.
— Lecz gdybyśmy nie byli w domu obecni, gdy nam przyniosą kopertę?
— Masz słuszność... dobrze to przewidziałeś... Zatem na białej kartce papieru, jaka będzie zamieszczoną w kopercie, napiszę wam godzinę, o której przyjść macie. Schadzka nastąpi we dwie godziny później, chociażby to nawet było wśród nocy.
— A gdyby nam wypadło widzieć się z tobą w jakiej ważnej, nieprzewidzianej okoliczności?
— Zrobicie jak ja... Przyślecie mi w kopercie medalik.
— Gdzie... pod jakim adresem?
— Ulica de Tournelles, nr. 36, dobrze numer zapamiętajcie...
— Pod twojem nazwiskiem, Karola Gérard?
— Nie! nigdy... — rzekł były sekretarz Mortimera, potrząsając głową przecząco. — Pamiętajcie, iż odtąd nie ma Karola Gérard... on zniknął... przepadł na zawsze! Nazywam się obecnie Arnold Desvignes, jestem profesorem obcych języków.
Will Scott, położywszy rękę na czole, mruknął w zamyśleniu:
— To więc nader ważna sprawa...
— A teraz — rzekł Arnold — skoro już powiedzieliśmy wszystko, cośmy mieli sobie do powiedzenia, wychodźcie, mając wszystkie szczegóły w pamięci. Przechodząc, rozkażcie mi tu podać rachunek za śniadanie. Do jutra zatem, do godziny szóstej, pod Czterema sierżantami.
— Do jutra.
Po uściśnieniu sobie rąk nawzajem, obaj anglicy odeszli.