Przejdź do zawartości

Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/1079

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

niebo rozjaśnia się niekiedy, a pogoda następuje po burzy. Rozmyśl się w tem wszystkiem do dnia jutrzejszego.
Tu doktór przeszedł do innych chorych.
Wiktoryna, zostawszy samą, gdyż pobyt w tej obszernej sali zdawał się prawie samotnością zapytywała, siebie czy nie śni?
Paweł chodził do doktora aby z nim mówić o niej?
Paweł był gotów ponieść wszelkie ofiary, aby ją wyrwać ze szpitala! On chciał poświęcić się dla niej, i przy pomocy swych starań powrócić jej zdrowie!
Kochał ją więc prawdziwie i szczerze? Mówiąc jej o swej głębokiej, gorącej miłości, nie kłamał!
A Loiseau, on, jej mąż tułał się po szynkach, pił i grał w karty podczas, gdy jego żona, nękana cierpieniem, mogła wyzionąć ducha na łożu szpitalnem!...
Pomiędzy temi dwoma ludźmi jakaż uderzająca różnica!
O ileż niecne postępowanie jej męża podnosiło szlachetność kochanka! Wiktoryna gorzko płakać zaczęła.
W duszy tej nieszczęśliwej kobiety, wszczęła się walka wewnętrzna.
Teraz nie chciana już umrzeć, lecz żyć przy staraniach Pawła Béraud. Czy jednak wypadało to jej przyjąć?
Wspomnienie Joanny Desourdy krępowało ją niewypowiedzianie.
Paweł opuścił Joannę z jej dzieckiem.
Był to czyn nikczemny... czyn człowieka bez serca. A jednak on miał serce, dowiódł jej tego.
Miałaż go potępić za ów zły postępek, jeżeli on spełnił go dla niej?
Czyż miłość nie doprowadza nieraz do bezwiednych czynów, a nawet do zbrodni?
Wiktoryna, oszołomiona tym paradoksem, uczuła chęć widzenia się z Pawłem.