Strona:PL X de Montépin Tajemnica Tytana.djvu/53

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Ja znałem tego człowieka w więzieniu centralnem w Poissy gdzie byłem więźniem tak jak i on...
— On się przyznaje! — zawył łotr któremu szał odebrał przytomność umysłu — człowiek, który mnie obwinia jest zbójcą!... był uwięziony za morderstwo!...
Głuchy szmer przebiegł pomiędzy cieślami, i instynktownie rozszerzyło się koło, wszyscy usunęli się od Piotra Landry. Naczelny budowniczy, sam zbliżył się do nieszczęśliwego ojca Dyzi i spytał go:
— Czy to prawda co on mówi?...
— To prawda, panie Raymond, zabiłem człowieka — odpowiedział Piotr opuszczając głowę. — Byłem skazany, sprawiedliwie skazany...
Głęboka cisza zapanowała po tej odpowiedzi, przerwał ją szczęk broni na schodach.
Jeden ze służących pobiegł po siłę zbrojną i kilku żołnierzy z pobliskich koszar pod bronią przybyło w towarzystwie dwóch miejskich policyantów i jednego ajenta policyi tajnej, który się znalazł wypadkiem w pobliżu.
— Patrzcie no!... — zawołał agent — spostrzegając więźnia, to Ravenouillet, inaczej Grinchard l’Ecureuil, Poivrier, Rupin... skończony łotr!... schwytano go nareszcie!... wyborna gratka!... Na odwach go zaprowadzić, a ztamtąd na salę Ś-go Marcina...
Ravenouillet, widząc że mu już żadna nie pozostaje nadzieja, odwrócił się w stronę Piotra Landry; grożąc mu pięścią, wykrzyknął:
— Łotrze!... zgubiłeś mnie!... ale cierpliwości!.. życie jest długie!... ja ci to oddam później!... Popamiętasz ty dzień w którym się spotkamy!...