Strona:PL X de Montépin Tajemnica Tytana.djvu/528

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Przyjmuję! — szeptał ex-kapitan drżąc ze strachu... — Ratuj mnie!...
— Dwa miliony i Lucyna?...
— Tak...
— Formalnie przyrzeczone!?...
— Przysięgam!... ale ratuj mnie pan!...
— Bądź pan spokojny... odpowiadam za wszystko...
Po tym krótkim dyalogu, młody człowiek wrócił do komisarza.
— Pan chce, panie — odpowiedział — abym oskarżył zbrodniarza?...
— To jest nieodzowne...
Maugiron zdawał się przez chwilę namyślać.
— Nieodzowne!... — powtórzył potem.
— Tak panie.
— Dla czego?...
— Bo społeczeństwo nie może być bezbronnem w obec takiej zbrodni, a siła powinna zostać przy prawie.
— Takiem nie jest moje zdanie, przynajmniej w tej okoliczności...
— Jakto?...
— Pobłażanie przynosi często daleko lepsze rezultaty niż surowa kara... Człowiek, który tej nocy targnął się na moje życie, mógł być sprowadzony z prawej drogi przez gniew... przez szał jakiś wściekły... nienawiść nieprzetrawiona zbłąkała go zapewne!... Może, w tej chwili kiedy z panem mówię, gorzko on opłakuje swój występek.. Nie mogę tego wymódz na sobie, aby go oddać surowości mściwego prawa, które będzie bez litości dla niego... chcę