Strona:PL X de Montépin Tajemnica Tytana.djvu/45

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

go mówisz do mnie tak zimno, tak ceremonialnie? Chociaż pozycya jaką zajmuję w świecie jest wyższą od twojej, upoważniam cię, do dawnego mówienia mi ty....
Piotr Landry ciągle zsiniały, opuścił miejsce jakie zajmował przy stole, i zbliżył się do Ravenouilleta. Tak go nazywamy gdyż pod takiem nazwiskiem się przedstawił. Dotknął lekko jego ramienia dając mu znak aby się z nim razem na bok usunął, poprowadził go w najodleglejszą, część salonu, w ten sposób aby módz z nim pomówić nie będąc przez nikogo słyszanym.
— Czego chcesz odemnie nieszczęśliwy? — spytał go głosem cichym.
— Czego chcę od ciebie? Pyszne pytanie!... Do licha! Rozumiesz przecie!... Wyprowadź mnie z tego fałszywego położenia w które tak głupio wlazłem! Poręcz za mnie temu łajdakowi restauratorowi.
— To niepodobna...
— Dla czegóż?
— Jestem tu po raz pierwszy w mojem życiu... nikomu nie znany... Wreszcie biedny wyrobnik nie ma kredytu.
— A zatem pożycz piećdziesiąt franków, tu zaraz na miejscu i zapłać mój rachunek. To jeszcze wolę bo to prostsze.
— Pożyczyć pięćdziesiąt franków. Od kogo?
— Ja nie wiem, i to mnie wcale nie obchodzi... To tylko co wiem, że chcę ztąd wyjść, a ponieważ wypadek postawił cię na mojej drodze, liczę na ciebie, a jeżeli nie zrobisz tego co ja chcę w tej chwili, powiem głośno tym szlachetnym durniom, gdzie i przy jakiej okazyi zrobiliśmy