Strona:PL X de Montépin Tajemnica Tytana.djvu/422

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

zaproponował mu, aby go przyjął z małą czteroletnią córeczką, i całym ładunkiem cukru, bawełny i kawy, na okręt!... Człowiek ten odziedziczył znaczny spadek we Francyi... w Paryżu... Nazywał się „Achiles Verdier”... Nie odpowiesz mi pan przecież żeś nigdy nie słyszał nic o Achilesie Verdier?...
Właściciel „Tytana” przerwał swojemu mówcy.
— Przepraszam pana — rzekł, z daleko większą niż dotąd pewnością siebie, ale powiedz mi pan cobyś pomyślał, gdybym ja w tej chwili, zamknął drzwi tej kajuty na dwa spusty... gdybym otworzył okno wychodzące na port?... gdybym zawołał na pierwszy lepszy przechodzący patrol, i gdybym cię kazał aresztować?...
Maugiron nie okazał najmniejszego zdziwienia.
— Pomyślałbym — odpowiedział — że jest to fantazya tak dobra, jak każda inna; trochę może niebezpieczniejsza tylko, jeżeli nie dla mnie to przynajmniej dla pana, i prosiłbym o wyjaśnienie mi tej chętki osadzenia mnie w kozie!...
— Oh! nie ma w tem nic zwyczajniejszego... Nocy ubiegłej, złodziej zakradł się do mego domu... otworzył kasę fałszywemi kluczami, i zabrał sumę pieniędzy, siedemdziesiąt trzy tysiące franków i portfel...
— Słyszałem o tem wszystkiem dziś rano u pana...
— Portfel zawierał papiery familijne, bez znaczenia dla kogokolwiek oprócz dla mnie... Złodziej sądził jednakże, że na podstawie tych papierów, będzie mógł bezwstydnie, urządzić sobie ze mnie kopalnię pieniędzy, które wydobywać będzie postrachem, i zdradził się niezręcznie... Tym złodziejem jesteś pan...