Strona:PL X de Montépin Tajemnica Tytana.djvu/41

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wypomadowane i podniesione w duży czub nad czołem, z boków w kręcące się loki zafryzowane. Jego blada twarz oliwkowa, otoczona była gęstemi czarnemi faworytami à la Bergami. Wąsy tegoż samego koloru świecące od pomady cienko wyciągnięte i haczykowato zakręcone, ocieniały górną wargę. Oczy czerwone podejrzanego koloru rzucały straszne błyskawice gniewu.
Ubranie tego amatora objadów zadarmo, przedstawiało najsprzeczniejsze kolory: kurtka jasno niebieska z dużemi złoconemi w deseń guzikami; kamizelka czerwona kaszmirowa; krawat atłasowy szmaragdowo-zielony; spodnie morelowe, huzarskiego kroju.
Całe to ubranie było zupełnie nowe i odpowiadało bardzo dobrze wyrażeniu restauratora: „jakiś pan, dosyć dobrze ubrany”.
Na widok tak licznie siedzących biesiadników około dużego stołu w salonie, zuchwały ten łotr zatrzymał się nagle, pomimo złączonych usiłowań trzech służących, którzy go ciągnęli i popychali naprzód, i wykrzyknął donośnym głosem:
— Panowie! biorę was za świadków niegodnego postępowania nędznego tego truciciela, zadającego gwałt przyzwoitemu człowiekowi, dla tego jedynie, że ten zgubił swoją sakwę czyli inaczej, że został okradziony!... Panowie widzicie jak mnie maltretują, duszą, ciągną!... To nie koniec na tem! oho... będzie to miało swój ciąg dalszy!... Bogu dzięki jest jeszcze sprawiedliwość!...
— Co pan tam gadasz — przerwał restaurator — właśnie dla tego, że jest sprawiedliwość ja pana zmuszam do pójścia pomimo jego woli... Przed komisarzem pan