Strona:PL X de Montépin Tajemnica Tytana.djvu/409

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

jesz tego co się stało, to nie ma co już mówić nawet o tem... Jestem zupełnie pewny, że Lucyna, droga dzieweczka wybaczy panu z całego serca...
— Spodziewam się tego... i sam ją o przebaczenie prosić będę...
— O panie!... zrób pan to, będzie to dla niej istotną rozkoszą!... Uszczęśliwi ją to, że przynajmniej raz, choć raz jeden, zobaczy pana dobrym i czułym dla siebie!...
— Od tej pory chcę takim być zawsze...
— Och! byłoby to w istocie za wiele szczęścia dla niej i dla mnie! To pewne, że ona nic więcej nie pragnie na ziemi, a ja umrę ze spokojem...
— Dobrze już dobrze!... ale teraz zajmijmy się panem Andrzejem de Villers.
— Panie Verdier, w imię tego wszystkiego co jest świętem na tym świecie i na tamtym, nie gub pan tego młodego człowieka, błagam pana!...
— Czy rzeczywiście gotów jesteś przysiądz na twój honor, że wierzysz w jego niewinność w tej kradzieży, i że wszystkie pozory, które go obwiniają są fałszywe!?
— Na mój honor przysięgam, ręczę za niego!... wierzę w jego uczciwość tak jak w moją własną!...
— Możesz się mylić, ale niech tak będzie... Chcę wierzyć, że ty masz rację... Pozostawię czas i swobodę, aby światło prawdy zajaśnieć mogło wśród ciemności jakie was otaczają!...
— Od dziś przez cały tydzień nie sformułuję, ani ustnie, ani na piśmie, żadnej skargi przeciw kassyerowi...
— Niech będą Bogu dzięki!... tydzień cały!... nawet