Strona:PL X de Montépin Tajemnica Tytana.djvu/378

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

niewinność pana prędzej wyjdzie na jaw niż się tego spodziewasz...
Piotr Landry wymówił te ostatnie słowa tonem tajemniczym.
— Czego się spodziewasz — spytał żywo Andrzej. — Czy może odgadujesz, kto jest istotnym sprawcą tej zbrodni, która mnie gubi i zabija?...
— Może ja i mam coś w myśli, ale to coś musi jeszcze zostać tam gdzie jest — aż się wyklaruje!... Byłoby mi wprawdzie bardzo trudno powiedzieć sędziom na czem opieram moje podejrzenia, ale... temu się oprzeć nie mogę!... Wierzę, że tak jest choć nie wiem dla czego... Widziałeś pan nieraz, podczas burzy... wtedy właśnie, kiedy niebo jest najbardziej zachmurzone, najprędzej się można spodziewać szybkiego rozpogodzenia...
— Ale cóż się ze mną stanie!... Właściciel tego domu sromotnie mnie wypędził, jak nędznika, jak złoczyńcę... Nie mogę ani godziny dłużej pozostać tu!... Gdzież mam się skryć aby mnie nie znaleziono, jeżeli wbrew twoim nadziejom skarga pójdzie i szukać mnie zechcą?...
Podmajstrzy namyślał się przez sekundę, potem odpowiedział:
— Mogę panu dać pewne schronienie... kryjówkę w której nikt nie przyjdzie pana szukać, gdyby nawet wszystkie na świecie policye goniły za twoim śladem... Przyjmujesz pan!?...
— Przyjmuję, przyjmuję!... — zawołał de Villers — gdzież jest ta kryjówka!?...
— Nie będziesz pan potrzebował iść daleko jej szu-