Strona:PL X de Montépin Tajemnica Tytana.djvu/376

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Wiem wszystko.
— Jakto?...
— Byłem pod oknem... słuchałem...
Azatem słyszałeś jak ten człowiek oskarżał mnie!?... słyszałeś jak mnie nazwał złodziejem?...
— Słyszałem!...
— Słyszałeś... i jeszcze pytasz mi się dla czego chcę umrzeć?...
— Tak, pytam się!... Widzi pan, panie Andrzeju, na tej ziemi jest tylko jedno złe nie do naprawienia: śmierć!... Jesteś pan przecież niewinny! Wiem to dobrze, i Bóg to wie!... Samobójstwo zaś byłoby dowodem przeciw panu... Powiedzianoby sobie z pewnością: „Był winien bo się zabił!...” i mianoby prawie racyę... Trzeba żyć aby się bronić, aby się oczyścić...
— Bronić się!... usprawiedliwić!... czy to podobna?...
— Trudno dziś, bo są przeciw panu pozory... ale jutro będzie może łatwo... Bóg jest sprawiedliwy... Opatrzność czuwa... a źli nie zawsze mają racyę...
— Chciałbym ci wierzyć, Piotrze, bo twoje słowa są pocieszające... ale, ponieważ wiesz wszystko, powinieneś wiedzieć, że ja czekać do jutra nie mogę...
— Cóż panu przeszkadza?...
— W tej chwili, pan Verdier przygotowuje skargę przeciw mnie... Skargę tę wyśle on zaraz do prokuratora cesarskiego!...
— Więc cóż!?...
— Wszyscy agenci policyi będą mnie poszukiwali... Zrobią na mnie obławę jak na dzikie zwierzę!... będę schwytany... zamknięty w więzieniu!... A!... wolę sto ra-