Strona:PL X de Montépin Tajemnica Tytana.djvu/370

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Otworzyli i ograbili kasę bez włamania... Jakimże sposo bem mogli zrobić coś podobnego?...
— Za pomocą fałszywych kluczy, zapewne... — wyszeptał młody człowiek.
— Fałszywych kluczy!.. — powtórzył pan Verdier — tak się panu sądzić podoba!?... Dobrze niech tak przystaję!... Ale dla zrobienia fałszywych kluczy, najzręczniejsi złodzieje muszą mieć tych kluczy odciski!... Otóż pokój ten jest pana stanowiskiem... nigdy go nie opuszczasz... nie zostawiasz go nigdy otwartym jeśli wychodzisz!... A zatem odciski kluczy były wzięte przy panu... Czyś pan widział aby się kto zbliżał do kasy?... kogo pan oskarżasz?... kogo podejrzewasz?...
— Nikogo...
— Co! nic się nie zdarzyło nadzwyczajnego, nic podejrzanego, nic nie zwróciło pańskiej uwagi podczas ostatnich dni?... podczas tych kilku dni, które poprzedzają kradzież?...
— Nic...
— To wistocie dziwny wypadek, nie dający się zrozumieć!... niepojęty!... jakże go pan tłomaczysz?...
— Ja go wcale sobie wytłomaczyć nie umiem!...
— Ostrożnie panie de Villers! Tego wyjaśnienia którego odmawiasz, ja mam prawo wymagać od pana i wymagam!...
— Panie!... cóż ja powiedzieć mogę w obec faktu niemożliwego, który się stał jednak! Tracę zmysły, rozum mój waha się, a wśród ciemności jakie mnie otaczają, pytam sam siebie czym jeszcze nie zwarjował!...