Strona:PL X de Montépin Tajemnica Tytana.djvu/35

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— I nie skrzywił się nawet, co jest dowodem, że to mu się często zdarza — dorzucił drugi.
— Co to znaczy Piotrze, czyś ty oszalał!...
— A wiesz ty, że żaden wodopij nigdy nie doczekał się późnej starości!...
— Woda zimna, widzisz mój kochany, to trucizna!.. Nic nie ma niebezpieczniejszego dla żołądka...
— A bo to co innego ino woda jest przyczyną wszystkich reumatyzmów, które trapią biedną ludzkość...
— Powiedzcie nam raz przecie Piotrze, czy to tak z upodobania, czy też za pokutę, za grzechy skazałeś się na taki ostry post!?
To pytanie postawione wyraźniej, uciszyło na chwilę złośliwe żarty i ironiczne rady, jakie padały jak grad na biednego cieślę.
Pan Raymond skorzystał z chwili uciszenia się i zabrał głos.
— Ależ moi kochani — rzekł — po jakiego diabła mięszacie się nie w swoje rzeczy? Czy każdy z nas nie jest panem swej woli?... Co was obchodzi sposób postępowania waszego kolegi, jeżeli ono nie przynosi szkody nikomu? Jeżeli jego zwyczaje nie podobają się wam, on pewnie nie ma żadnego zamiaru wam ich narzucać. On pije wodę bo tak mu się podoba. Wy pijecie wino bo je wolicie, lecz każdego zostawcie w spokoju.
— Serdeczne dzięki panie Raymond, żeś przyjął na siebie trud bronienia mnie — odezwał się Piotr Landry. — Byłbym to sam zrobił, tem łatwiej że napaści nie były złośliwe... Ja nie obwiniam nigdy nikogo. Nie pozwalam sobie nigdy monitować i tych dla których butelka jest ce-