Strona:PL X de Montépin Tajemnica Tytana.djvu/347

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

znowu!... wstydzę się samego siebie!... przynajmniej nikt nie będzie mógł mówić, żem upadł bez walki!...
Na jednym ze sprzętów w pokoju sypialnym stała na tacy duża szklanka, cukierniczka, karafka z wodą i karafeczka z arakiem.
Pan Verdier — tak go bowiem i dalej będziemy nazywali dla większej jasności naszego opowiadania — zbliżył się do tacy, nalał do dużej szklanki araku prawie do połowy i wypróżnił ją od razu. Zwykle był bardzo wstrzemięźliwy, nie nadużywał nigdy gorących trunków a ciągle wzrastająca chciwość, przychodziła tylko w pomoc tej wstrzemięźliwości.
Niemała doza araku, którą wypił, wywarła pożądany skutek, zgalwanizowała go niejako, tak moralnie jak fizycznie i przywróciła mu całą siłę woli i panowanie nad sobą.
— Zresztą powiedział sobie — nie ma nic tak strasznego; mogę jeszcze przy zimnej krwi i energii, stać się panem położenia, zostać tem czem jestem... tem czem chciałem być... tem czem się zrobiłem!... Spotykam silnego przeciwnika... to prawda... przeciwnik ten zdaję się być potężnym i pewnym siebie... nazwisko jakie wymówił dowodzi, że posiada wistocie pewną część mojej tajemnicy... Wie... albo przynajmniej myśli że wie... ale jego świadomość przeszłości jest zapewne niedokładna, a wreszcie cóż znaczy twierdzenie, skoro się ono nie opiera na żadnych dowodach?... „Achiles Verdier, milioner, znaczny przemysłowiec, poważany, szanowany przez wszystkich, nie jest jednym z tych ludzi, których jedno tchnienie zachwiać i jedno oskarżenie obalić jest w stanie!... Opo-