Strona:PL X de Montépin Tajemnica Tytana.djvu/324

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Pomyśl pan o następstwach tej skargi!... Piotr Landry nie spełnił na osobie pana żadnego czynu.
— Chęci mu po temu nie brakowało!... Wreszcie groził mi... i to wystarcza, mam trzydziestu świadków... wszyscy wasi robotnicy zeznają co widzieli i co słyszeli...
— Niestety... skarga pańska aż nadto dobrze będzie przyjęta! położeniu tego nieszczęśliwego, takie zeznanie bezwątpienia zwróci przeciw niemu całą surowość prawa...
— Tu nie idzie o surowość, ale o zapobieżenie zbrodni!... Ten człowiek ma instynkta mordu i zdrady!... Prawo i policya winny mi opiekę skuteczną, i tej protekcyi wymagam... Nie mam wcale ochoty nosić stalowego gorsetu pod koszulą, jak nasi pradziadowie, ani też narazić się na pchnięcie nożem, pomiędzy piąte a szóste żebro!... O bezpieczeństwo osobiste mi idzie!...
— Jeżeli pana obawy są słuszne, pomówię z Piotrem Landry, przyrzekam panu...
— Bardzo dziękuję — odpowiedział Maugiron śmiejąc się — ale pozwól mi pan wierzyć, że skuteczniej wpłynie na tego szaleńca, rozmowa z komisarzem policyi, niż pańskie perswazye.
— Ja panu ręczę za niego.
— Ach! kochany panie co za nierozwaga... nie trzeba ręczyć za nic i za nikogo!... Czybyś wczoraj nie był ręczył, że siedemdziesiąt tysięcy franków znajduje się w twojej kasie i że nie będą skradzione tej nocy?...
— Tak więc, jesteś pan niewzruszony?...
— Jak żelazo...