Strona:PL X de Montépin Tajemnica Tytana.djvu/277

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wszyscy!... nie ma niebezpieczeństwa aby odmówiono przyjęcia papieru, który nosi jego podpis!... A podczas jego nieobecności, pani prowadzi dom?... Nie traci on nic na tem!.. i owszem!...
— Ach! — odpowiedziała Lucyna uśmiechając się — to co ja robię nie na wiele się przyda... cała zasługa należy się panu do Villers naszemu kassyerowi.
— Pan do Villers... zacny młody człowiek... nie zdziwiłoby mnie to wcale żebym go kiedy zobaczył naczelnikiem jakiego poważnego domu handlowego...
Pani Blanchet zaczęła kaszlać, jakby to co usłyszała dławiło ją.
Inkasent kończył:
— A ojciec pani, kiedy wraca?
— Czekam go dziś właśnie.
Rozmowa ta została przerwaną przez straszny krzyk, który się rozległ wewnątrz pawilonu.
Lucyna bardzo zbladła i wyjąkała:
— Mój Boże co się stało?
Pani Blanchet i inkasent banku, podnieśli głowy z wyrażeniem żywego podziwienia i ciekawości...
Maugiron stał obojętny na pozór, ale powieki jego poruszały się gwałtownie na spuszczonych oczach, zdradzając tym sposobem wewnętrzny niepokój, nad którym nie był w stanie zupełnie zapanować, pomimo zwykłej nad sobą siły i władzy.
Piotr podmajstrzy, opuściwszy robotników, których w pewnem oddaleniu doglądał, pobiegł do pawilonu.
W tej chwili, Andrzej de Villers wyszedł na dwór