Strona:PL X de Montépin Tajemnica Tytana.djvu/272

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

łyski przed głównem wejściem. Koszyk umieszczony na małym stoliku zawierał robótkę młodej panienki. Pani Blanchet nie miała zwyczaju oddawać się przy rozmowie jakiejkolwiek pracy. Ta zacna wdowa, po poruczniku straży ogniowej, uważała że nic nie może być więcej dystyngowańszego niż bezczynność.
Maugiron zbliżył się do dwóch kobiet i powitał je.
— Pani widzi — rzekł do Lucyny — moje pragnienia jaknajśpieszniejszego wejścia w stosunki z ojcem pani, tak dalece, że aż jestem niedyskretny i natrętny... przybywam tak rano bo chcę uprzedzić jego przyjazd...
— Niedyskretnym i natrętnym! — odpowiedziała młoda panienka — pan być nie możesz!...
— Nigdy, panie, nigdy! — wykrzyknęła pani Blanchet z głębokiem przekonaniem. — U! nigdy! Śmiertelnik, tak hojnie uposażony przez naturę, jak pan, i taki w obejściu się swem wzniosły i szlachetny, jeśli wnosi w monotonię prozaicznego życia dwóch słabych kobiet, to coś, czego nazwać nie umiem a co jest idealne i tak poetyczne, witany być musi z prawdziwą i niekłamaną rozkoszą a żegnany gdy odejść już zamierza z głębokim żalem i boleścią...
Zachwycona sama sobą i swoją mówką pani „do towarzystwa”, przybrała seraficzną pozę...
— Ach! pani Blanchet!... pani Blanchet — odpowiedział Maugiron, śmiejąc się — pani mnie zawstydza, słowo honoru... rumienić się muszę!... Nie mogę brać do siebie tych słów pochlebnych... daleki jestem od tej zarozumiałości abym miał sądzić, że na nie zasługuję... Wstrzy-