Strona:PL X de Montépin Tajemnica Tytana.djvu/254

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ny mieszczańskiej, zakopanej w głębi jakiejś nieznanej prowincyi... Przyznać trzeba, że nic w istocie nie było naturalniejszego, nad sposób w jaki się przyznawał do tego prosto i szczerze, bez wszelkiej dumy i próżności...
Maugiron naprawdę posiadał pewną liczbę znajomości w świecie ludzi dobrze urodzonych... Nie idzie tu o przyjaźń bardzo serdeczną, ugruntowaną na szacunku, na wzajemnej sumpatyi, ale o stosunkach powierzchownych; zabranych u wód, w kąpielach morskich, a które się przedłużają w Paryżu, mając na celu jedynie przyjemności... Te stosunki były dostateczne aby sprowadzić do drzwi jego domu uherbowane powozy i pozwolić mu czasami we właściwem miejscu, wspomnieć kilku słowami o swoich przyjaciołach, margrabiach i książętach... on też nie chciał nic więcej...
Mały domek, przyozdobiony z gustem, umeblowany zbytkownie, był postawiony między podwórzem a ogrodem. Dziedziniec wychodził na ulicę Amsterdamską, jakieśmy to już powiedzieli. Ściana murowana, okryta na zewnątrz kratą z żerdzi i bluszczem, oddzielała ogród od próżnych przestrzeni ziemi, które od tej epoki nabrały znacznej wartości.
Maugiron, bezzwłocznie po podpisaniu długiego kontraktu z właścicielem, wybudował na swój koszt pawilon, rodzaj kiosku, przystającego do sąsiedniego muru, w którym małe drzwiczki zostały wybite, urządzając w ten sposób komunikacyę, pozornie bez celu, z próżnemi przestrzeniami ziemi o jakich powyżej mówiliśmy.
Furtka prawie niedostrzegalna, a w niej rodzaj okienka małego, przez które można było widzieć z wewnątrz ka-