Strona:PL X de Montépin Tajemnica Tytana.djvu/240

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

do wiary szybkością, to też nasz przyjaciel Andrzej nie mógł się wstrzymać aby nie okazać zdziwienia, gdy Maugiron wyciągając zegarek, wykrzyknął śmiejąc się:
— A to nam czas szybko zeszedł panowie, wiecie że to dochodzi wpół do piątej... Myślę, że już czas powracać do domu, jeśli nie chcemy uchodzić za nieuleczalnych lunatyków!...
— Wpół do piątej... — wyszeptał de Villers — ależ to nie do uwierzenia!...
— Mój drogi przyjacielu — powiedział mu Maugiron — jak tylko zostaniesz głównym sekretarzem naszego towarzystwa, będziesz się musiał przyzwyczaić spędzać noce przy stole...
— Dla czegóż to? — spytał się młody człowiek — nie zdaje mi się, żeby rada zarządzająca odbywała swe czynności po północy, w oddzielnych gabinetach...
— Zapewne, że nie, ale w świecie przemysłu, w którym żyć będziesz, największe interesa załatwiają się przy kolacyi!... Wreszcie nie powinno to pana dziwić... Plac Giełdy jest tak odległy od waszych zakładów... Inne miejsce, inne zwyczaje!...
Współbiesiadnicy opuścili stół, a pan de Montaigle zapłacił rachunek, podczas gdy garson, poszedł pobudzić furmanów smutnie drzemiących na kozłach powozów wynajętych, które muszą stać na jednym punkcie przez całe noce pode drzwiami restauracyj, w których gabinety przez ucztujących kolacye są zajęte.
Uściśnięto sobie serdecznie ręce, i Andrzej wsiadł w nędzną dorożkę, przeznaczoną dla służby nocnej, taką ja-