Strona:PL X de Montépin Tajemnica Tytana.djvu/235

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

mu aby się dobrze strzegł... Ah! słowo daję, zawołam na niego... będzie czujniej spał na drugą noc...
Raz powziąwszy to postanowienie, przybliżył się do okna sypialni, i składając ręce w tubę, powtórzył kilka razy z rzędu:
— Panie Andrzeju!... Panie Andrzeju!... Panie do Villers!... niechno się pan obudzi z łaski swojej!...
Ale co znaczyć może głos ludzki, wśród strasznych symfonii burzy, wygrywanej przez całą orkiestrę żywiołów w wielkim komplecie!?... Uderzenia piorunów zagłuszały podmajstrzego i nie pozwalały mu nawet słyszeć własnego głosu...
— Gadaj mu tam a płać piątki!... — pomyślał sobie — to akurat tyle pomoże co umarłemu buliony z jarzynkami!... Co tu zrobić?... Ah! mam myśl... Jak podejdę podedrzwi, jak palnę kolbą... toć się przecież będzie musiał ocknąć i zerwie się na równe nogi, ażeby się dowiedzieć co się dzieje...
Piotr uchwycił swoją ciężką fuzyę za lufę i już miał myśl swoją wykonać, lecz w chwili uderzenia, zawahał się i spuścił głowę.
— Niepodobna użyć tego środka — pomyślał — taki hałas, o takiej godzinie, przerazi cały dom... Lucyna usłyszałaby go i zlękłaby się!... Stanowczo trzeba wynaleźć inny sposób...
W istocie szukał innego sposobu, ale nic nie znalazł i skończył na tem, że powiedział sobie:
— Ah! ba!... niech śpi, ten młody człowiek... Będę stróżował pode drzwiami aż do białego dnia... Szkaradna noc prędko przejdzie!...