Strona:PL X de Montépin Tajemnica Tytana.djvu/227

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

szlakowanym... wreszcie, komuby przyszło na myśl korzystać z mojej nieobecności, kiedy nikt nie będzie wiedział, że opuściłem mój pokój?
Po chwili wahania, młody człowiek kończył:
— Zapewne, daleko lepiej byłoby pomyśleć wcześniej o tej wyjątkowej okoliczności, o wigili wypłat, uprzedzić Maugirona, że nie mogę wyjść tej nocy, on jest człowiekiem któryby zrozumiał moje powody i jest wyrozumiałym!... trzeba było go prosić o łaskawe odłożenie kolacyi i mojego przedstawienia się do drugiego wieczoru. Ale teraz już zapózno!.. przystałem... jestem oczekiwany!... niema sposobu uwiadomić tych panów, o nagłej zmianie mego postanowienia!.. Nie przyjść na zaproszenie byłoby to niegrzecznością nie do darowania i przez to samo stracić raz na zawsze życzliwość Maugirona, stracić świetną przyszłość, którą mi ofiarowano, a którą poświęciłbym dla wprost urojonej obawy!... Cóż znowu!... Postępując tak, trzeba być warjatom, a dzięki Bogu nie jestem nim!...
Po tym monologu — któryśmy o wiele skrócili. — Andrzej, nie dając sobie czasu do namysłu, postanowił szybko, przekonał się, że kassa była dobrze zamknięta, i że okiennice wewnętrzne, przymocowane sztabą żelazną w tyle okna, znajdowały się na swojem miejscu...
Zdjął potem z gwoździa, gdzie były zawieszone klucze, jeden kluczyk od małej furtki, w bramie pawilonu wyciętej; wyszedł, zakręcił starannie kluczem trzy razy, rzucił miłosne spojrzenie na jedno z okien głównego gmachu, a mianowicie na okno panny Verdier.