Strona:PL X de Montépin Tajemnica Tytana.djvu/125

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Dwa kosmyki wypomadowanych włosów, w formie loków, spuszczały się po obu stronach policzków. Wąsy szorstkie i czerwone, jakby osmalone, widniały pod nozdrzami i przedłużały się do kątów nosa.
Robotnicy przerwali sobie pracę, aby się przypatrywać oddalającemu się i kulejącemu koledze.
W tej chwili podmajstrzy wyszedł z zakładu, i zbliżył się do statku. Ten podmajstrzy był człowiekiem pięćdziesięcioletnim, przynajmniej na pozór. Białe włosy jak śnieg otaczały jego bladą energiczną twarz. W wieku więcej niż dojrzałym, zachował siłę młodości.
— A co, a co, moje dzieci — spytał — co się tam stało? Dla czego stoicie z rękoma założonemi? Robota nie postępuje! Czy wy nie myślicie przypadkiem, że statek sam się wyładuje?
— Przepraszamy, niech pan wybaczy — odpowiedział jeden z robotników — to Gobert zrobił nam dystrakcyę...
— Gobert! zawsze Gobert! Gdzież on jest, ten piękny chłopiec? Zdaje mi się, że go tu nie widzę...
— Gdzie jest? Gobert gdzie jest!!.. to łatwe do odgadnienia... poszedł wysuszać kieliszki „pod poczciwcami“! Wyborna gąbka!.. Powinien się zgodzić do osuszania błot i bagien!
Nadzwyczajny śmiech powstał na tę grę słów.
— W szynku — rzekł stary podmajstrzy, tupiąc nogą — jeszcze w szynku!... zawsze w szynku!...
— Ah! mój panie! to już nerwowe u Goberta! Już szósty raz dzisiaj poszedł odwilżyć sobie temperament!