kły, i byłby niezawodnie bardzo źle się z nim obszedł gdyby nie pomoc podmajstrzego. Nieszczęśliwy, obudzony i wytrzeźwiony przez ten groźny napad, był bardzo blizkim przejścia, ze snu do śmierci.
Te ostrożności patroli i rewizyj nocnych, były niezbędne, dla dwóch powodów, a mianowicie: dla tego że kassa często mieściła w sobie znaczne sumy, jak naprzykład w przeddzień terminu wypłat. Drugą przyczyną, była obawa zemsty ze strony kilku wydalonych robotników, którzy łatwo mogli podłożyć ogień, a dobra garść wiórów zapalonych wystarczała aby puścić z dymem kilka miljonów.
Achiles Verdier, w przewidywaniu złowrogiego nieszczęścia, ubezpieczył się rozumnie w dwóch towarzystwach, ale przez to nie czuł się zwolnionym od ciągłego i pilnego nadzoru i ostrożności, przeciw wszelkim wypadkom nieprzewidzianym.
Dnia 12 Listopada 1854 roku, około piątej godziny wieczorem, ze trzydziestu robotników było zajętych przy wyładowywaniu wielkiej ilości drzewa opałowego, które wnosili wewnątrz zakładu, przechodząc tam i napowrót, po desce, która była rzucona od statku na bulwar.
Około stupięćdziesięciu kroków od głównego wejścia, do zakładów pana Verdier, i w miejscu gdzie się kończyło murowane ogrodzenie zakładu, znajdował się szynk bardzo podejrzanej powierzchowności, a nad jego drzwiami widniał napis:
Przez skrócenie zwano ten szynk „Pod poczciwcami”!