Strona:PL X de Montépin Tajemnica Tytana.djvu/115

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Bo nic w życiu nie skłoni mnie do dotknięcia pańskich pieniędzy... Gdybym przyjął najmniejszą cząstkę, moje poświęcenie stałoby się handlem!... Sprzedałbym córkę!...
Jeżeli będę kiedy w nędzy, cóż mnie to obchodzi?... jeżeli zmuszony będę wyciągać rękę po jałmużnę, wyciągnę ją nie rumieniąc się, ale nie będę handlarzem krwi własnej, sprzedawcą własnego dziecka!... Wszystko dla niej... nic dla mnie!... oto moje ostatnie słowo.
— Nie mam odwagi ganić ci tego postanowienia... — odpowiedział Achiles Verdier — chociaż co do mnie posunąłeś do najwyższego stopnia egzaltacyi uczucie szlachetne, wspaniałomyślne... Nie nalegam, ale jest mi przykro, że w taki sposób odtrącasz tę pomoc, która umie udzielającego ją uczynić szczęśliwym! Postępujesz ze mną tak jak bym był nieprzyjacielem twoim...
— Chcesz pan mieć dowód, że tak nie jest?.. — zawołał Piotr Landry.
— Rozumie się, że chcę... — ale w jakiż sposób dać mi go możesz jeżeli ofiarę moją odrzucasz!...
— Dam dowód, przyjmując dla kogoś drugiego część tego czego dla siebie przyjąć nie mogę.
— Wytłomacz się, proszę...
— Pozwól mi pan napisać tu zaraz dwa lub trzy wiersze... to nie będzie długo, chociaż władanie piórem wyszło mi z użycia...
— Ja ci mam pozwolić!?... wszakże jesteś u siebie, i ja tu słucham twych rozkazów...
Cieśla otworzył szafę, z białego drzewa, w której zamykał bieliznę i ubranie, i po kilku poszukiwaniach, zna-