Przejdź do zawartości

Strona:PL X de Montépin Podpalaczka.djvu/12

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

czyniłeś. Sprawia mi to wiele przykrości... smuci mnie głęboko!
— A czyż ja, sądzisz, nie doświadczam tejże, nie uczuwam smutku? Obojętność z twej strony, nieufność względem mnie, srodze cierpieć mi dają. Kocham cię całą siłą mej duszy Joanno! Uwielbiam cię! ty dobrze wiesz o tem!
— Widzisz pan... — przerwała młoda kobieta — że miałam słuszność przyśpieszając kroku, aby nie spotkać się z tobą.
— Czyż mogę nakazać milczenie mojemu sercu które mi się z piersi wyrywa? — Czyż mogę milczeć znajdując się przy tobie, wtedy, gdy mą jedyną myślą ty jesteś? — Joanno, ja kocham ciebie! — Musisz nawyknąć do słuchania tego wyrazu, będę ci go powtarzał bezustannie!
— A ja bezustannie odpowiadać będę, że twoja miłość jest szaleństwem!
— Szaleństwem? dlaczego?
— Ponieważ do niczego nie doprowadzi...
— Doprowadzi mnie do pozostania twym mężem.
— Nie wyjdę za mąż już nigdy!...
— Tak sądzisz?
— Więcej niż sądzę, jestem tego pewną.
— A ja jestem pewny, iż przeciwnie się stanie. — Dzieją się częstokroć rzeczy niepodobne z pozoru do spełnienia. Jesteś piękną, młodą, czyż możesz we wdowieństwie i samotności spędzać resztę swojego życia? A zatem?
— Uczynię to jednak.
— Chcesz mnie zniechęcić tak mówiąc, odjąć ml nadzieje. Nic jednak na świecie zniechęcić nie zdoła miłości jaką ja uczuwam dla ciebie. Mam przyszłość przed sobą...
— Milcz pan, panie Garaud...
— Dlaczego mam milczeć? Mówię prawdę.
— Winieneś pamiętać, że pięć miesięcy zaledwie upłynęło od śmierci Piotra mojego, że pomimo, iż on pozostawał pod twemi rozkazami, jako zarządzającego fabryką, był twoim przyjacielem.