Strona:PL X de Montépin Panna do towarzystwa.djvu/91

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wna, na trzy lub cztery miesiące przed śmiercią stan jego stał się bardzo groźnym.
— Podobno podczas tych ostatnich miesięcy mało miałeś pan dostępu do swego pana?
— Bardzo mało.
— Dlaczego?
— Pan de Challins był jedyną osobą, której obecność była mu przyjemną.
— Czemu przypisujesz pan śmierć hrabiego de Vadans?
— Starości.
— Ależ tego trudno dopuścić. Wiek jego i silna budowa pozwalały mu żyć bez porównania dłużej.
— Pan hrabia miał wielkie zmartwienia...
— Czy mówił panu kiedy o nich?
— Nigdy... Mój pan cały był w sobie zamknięty.
— Jakież było zwykłe zachowanie się pana de Challins w ostatnich czasach.
— Pan Raul na każdym kroku dawał dowody najzupełniejszego poświęcenia i ogromnej energii... Okazywał się niezmęczonym... Nie mogłem go namówić aby spoczął choć na jedną chwilę... Tak kochał swego wuja!
— A kiedy pan de Vadans oddał ostatnie tchnienie, czy znajdowałeś się pan w jego pokoju?
— Nie, panie.
— Czy byłeś przy wkładaniu ciała do trumny?
— Tak panie, pomagałem w oddaniu ostatniej posługi memu panu.
— Któż zajmował się wyrobieniem pozwolenia na przewiezie zwłok do Compiégne?
— Pan de Challins.
— I czy to on towarzyszył zwłokom podczas podróży?
— Tak panie.
— Sam?
— Tak jest panie, sam.
— Nakoniec, żadne podejrzenie nie powstało w pańskim umyśle?
— Podejrzenie? jakie podejrzenie?
— Co do śmierci hrabiego...
— Nie rozumiem pana, cóż takiego miałbym podejrzywać?
— Ależ, że naprzykład śmierć nastąpiła skutkiem otrucia.
— Otrucia!! — powtórzył stary kamerdyner z przerażeniem. — Ależ panie, to być nie może! to nie podobna!
— To co pan mówisz — odrzekł sędzia śledczy — jest to twoja opinia osobista, której jednakże ludzie z okolicy mniej dowierzający lub też jaśniej widzący rzeczy wcale nie podzielają. Śmierć hrabiego de Vadans wydała im się do tego stopnia nienaturalną i tajemniczą, że czuli się w obowiązku wprowadzić sprawiedliwość na ślady zbrodni.
Honoryusz nie mógł się powstrzymać i wybuchnął:
— Ależ to potwarz panie, potwarz nikczemna! — zawołał. — Któżby miał otruć mego biednego pana? Kogóż ośmielają się oskarżać o czyn tak niesłychany?..
— Tego, którego od trzech dni oczekujesz pan napróżno, ponieważ jest w więzieniu.
— Pana Raula de Challins!! — rzekł — nigdy temu nie uwierzę! nigdy! nigdy! Pan Raul jest niewinny... Odpowiadam za niego, jak za siebie.
Sędzia śledczy wpoił oczy w bladą twarz starca i rzekł powoli kładąc nacisk na każdy wyraz:
— Jakim zatem sposobem wytłomaczyć zniknięcie ciała?
Kamerdyner począł drżeć nerwowo.
— Ciało zniknęło... — wyjąknął.
— Tak jest; ekshumacya trumny odbyła się w obecności sądu i członków familii... Trumna została otwartą... okazała się pustą, albo raczej, zamiast trupa znaleziono ziemię.
— Boże, mój Boże! — rzekł starzec, wznosząc w górę ręce. — Któż więc dopuścił się tego świętokradztwa?
— Kto? Raul de Challins.
— Jakto on?
— Tak, zawsze on, ponieważ on jeden miał interes w ukryciu trupa, aby usunąć dowód zbrodni, — ciało napojone trucizną.
— Ależ ta zbrodnia, w jakim celu?
— Aby prędzej odziedziczyć...
— Oh! nieszczęsny, nieszczęsny, wyjąknął Honoryusz pochylając głowę.
— Litujesz nad tym zbrodniarzem?
— Lituję się nad nim z całej duszy, jeżeli jest winny.
— A więc wątpisz jeszcze?
— Tak panie, i błagam pozwól mi pan wierzyć w jego niewinność.
— Pomimo to prawda skacze do oczu... Sam towarzyszył zwłokom, sam zatem mógł tylko dokonać tej świętokradzkiej zamiany... Wszak to oczywiste, niezbite!
Istotnie wydawało się to niewątpliwem. Przybity straszną tą logiką Honoryusz zamilkł.
— Panie sędzio pokoju — mówił dalej sędzia śledczy — pójdźmy zdjąć pieczęcie i przystąpić do przejrzenia papierów...
Praca ta zajęła wiele czasu. Wszystkie sprzęty zostały przejrzane. Wszystkie papiery złożone razem, związane sznurkiem i opieczętowane, miały być odniesione do gabinetu sędziego, aby je mógł przejrzeć swobodnie.
Kiedy sądownicy oddalili się było już około ósmej wieczorem.
Podczas gdy w Paryżu odbywano rewizyę w pałacu przy ulicy Garancière, tej samej natury poszukiwania dopełnione były w Compiègne, w szalecie zmarłego hrabiego de Vadans.
W Compiègne, zarówno jak i w Paryżu, nie znaleziono ani testamentu, ani jakiejbądź wskazówki, mogącej naprowadzać na myśl, że Raul zniszczył ostatnią wolę swego wuja.
Dla sprawiedliwości jednak pusta trumna była dowodem najważniejszym, zastępującym wszelkie inne.
Sędzia śledczy zbrodnię uważał za dowiedzioną i zdawał się być najzupełniej pewny osobistości zbrodniarza, chciał jednak wiedzieć w którem miejscu i kiedy nastąpiło porwanie ciała, lub też zamiana jednej trumny na drugą, gdyż ostatecznie zamiany był pewnym.
Tu była zagadka, wzbudzająca jego ciekawość, i aby ją rozwiązać, postanowił poświęcić wszystkie swoje siły.
Przed poddaniem Raula ostatecznej indagacyi,