Strona:PL X de Montépin Lekarz obłąkanych.djvu/85

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Fabrycjusz ujął tę rękę, uścisnął ją z zimną grzecznością i składając ukłon wyszeptał:
— Pani...
— Nazywaj serdeczniej moją ukochaną Joannę — przerwał bankier — nazywaj ją ciotką. Przeszkoda, która nie zezwalała na ulegalizowanie naszych zaślubin istnieć przestała, mam na to nareszcie dowody. Wytłómaczę ci zaraz wszystko. Nim upłyną trzy miesiące związek nasz będzie zatwierdzony wobec Boga i ludzi.
Fabrycjusz zachwiał się.
Niespodziana wiadomość o zatwierdzeniu małżeństwa spadła na niego, jak piorun, niweczyła ostatnią jego słabą nadzieję.
Ale zebrał całą energję i pozostał spokojnym, ciesząc się w duszy z tego przynajmniej, że wuj nic nie usłyszał.
Spotkanie odbyło się bardzo przyjaźnie.
Może bankier wzruszony bezinteresownością tak wielką, wynagrodzi go i okaże się wspaniałomyślnym.
To przypuszczenie zachęciło go, aby do końca odegrać komedję.
— Przyjmijcie oboje najszczersze moje życzenia. Z prawdziwą radością patrzeć będę na upragnione wasze szczęście.
— Dziękuję ci, Fabrycjuszu — odezwała się przyciszonym głosem Joanna. — Dobrzem cię zatem sądziłam. Wiedziałam, że jesteś szlachetny.
— Ale cóż się stało? — zapytał z kolei siostrzeniec bankiera — że zamiast znajdować się w Nowym Jorku, zastaję panią tutaj, w pokoju hotelowym i to cierpiącą, bo poczułem ręce rozpalone?
Pan Delariviére opowiedział naprędce siostrzeńcowi to, o czem już wiedzą czytelnicy nasi.
— Pani postąpiła bardzo nieostrożnie! — wykrzyknął Fabrycjusz, a zwracając się do Joanny po wysłuchaniu opowiadania, dodał: — trzeba było zrobić tak, jak wuj doradzał, trzeba było pozostać przynajmniej z tydzień w Marsylji.
— Z pewnością zrobiłabym była rozsądnie — odrzekła młoda kobieta z prześlicznym uśmiechem. — Ale za to nie