Strona:PL X de Montépin Lekarz obłąkanych.djvu/48

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— No, dobrze — odrzekła z uśmiechem Joanna — spełniajmy zatem zalecenia tego młodego doktora. Podziękujmy mu najprzód posłuszeństwem. Coż kazał robić?
— Co kwadrans brać łyżeczkę tego oto lekarstwa.
I bankier z troskliwością kochanka poprawił poduszki za plecami Joanny, a następnie podał jej łyżeczkę mikstury, którą wypiła bez wahania.
Wykonanie doktora bardzo łatwe jest do wykonania — odezwała się z uśmiechem. — Oprócz trochę goryczy, lekarstwo ma smak wcale przyjemny.
A ująwszy ręce męża, dodała:
— Jakże czas mej nieprzytomności musiał ci się wydać długim, kochany przyjacielu?...
Na wspomnienie przebytych katuszy bankier aż pobladł.
— Nie możesz wyobrazić sobie tej mojej męczarni! — odrzekł. — Pomyśl tylko, ty leżałaś tu bez życia, a ja nic nie mogłem ci poradzić!.. Zdawało mi się, że patrzę na twoje konanie, że życie twoje ulata, a ja nie jestem w stanie go zatrzymać... Straszne katusze! Dziwię się, że nie zwarjowałem!...
— Pojmuję cię, kochany przyjacielu, doskonale cię rozumiem... Ale czy nie przesadziłeś trochę położenia!?...
— Nie!... Przechodziłaś przesilenie okropne... Doktor sam to przyznał otwarcie... Zbytnie zmęczenie podróżą spowodowało w organiźmie groźne zaburzenia. Dzięki Bogu, pokonaliśmy złe ostatecznie.
— Napewno?
— Doktor stanowczo mnie upewnił.
— Czy napisałeś już do Edmy?
— Nie uważałem za potrzebne. Nasze opóźnienie, którego nie zna powodu, nie mogło jej przestraszyć, kiedy tymczasem tak bliski cel podróży, byłby ją z pewnością zaniepokoił... Trzebaby mi było nadto naznaczyć termin przyjazdu, a to było niepodobieństwem. Po następnej wizycie pana Vernier będziemy wiedzieli, czego się mamy trzymać i wtedy napiszę...
Lekko zastukano do drzwi. Bankier opuścił fotel i poszedł otworzyć.