Strona:PL X de Montépin Lekarz obłąkanych.djvu/441

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Grzegorz odpowiedział podobnym uściskiem, a przycisnąwszy obie swoje ręce do rozpalonego czoła, żeby odpędzić gorączkę, otrząsnął się ze swojego przygnębienia i dał znak Rittnerowi, ażeby wszedł pierwszy.
Doktor warjatek otworzył drzwi od przedpokoju i zapukał lekko do celi.
Edma nie spała. Posłyszała jakiś szmer niewyraźny, oczekując wizyty Rittnera, uniosła się na poduszkach.
— Pan doktor — odezwała się głosem osłabionym, ale zawsze bardzo harmonijnym, który się rozległ w głębi serca Grzegorza. — Czy sam pan jesteś? — Zdawało mi się, że pan z kimś rozmawiał.
Doktor Rittner zamiast odpowiedzi usunął się za drzwi.
Paula i Grzegorz stali w progu...
Edma ich zobaczyła...
Z wielkiego, nagłego wzruszenia nie mogła ani krzyknąć, ani wymówić jednego słowa. Napróżno poruszała ustami. Żaden dźwięk z nich nie wychodził. Podała ręce Pauli i Grzegorzowi, a wielkie łzy spadły jej z powiek.
Paula objęła Edmę i okryła pocałunkami jej policzki. Grzegorz z czułością przycisnął usta do maleńkiej jej rączki.
Przez chwilę w pokoju słychać było szlochanie. Edma westchnęła, przymknęła oczy i zemdlona opadła na poduszki.
— Uprzedzałem pana! — odezwał się Rittner. — Widzisz pan, że wstrząśnienie było za silne.
— Ej, doktorze — odpowiedział młody lekarz — to zemdlenie nie sprawia mi żadnej obawy. Radość je spowodowała, a powtarzam panu, że radość nigdy nie może sprowadzić złych skutków.
Mówiąc to, Grzegorz wyjął z kieszeni flakonik z solami, przyłożył go do nosa młodej dziewczynie. Skutek był natychmiastowy. Powieki Edmy zaczęły się poruszać, jak skrzydełka motylka, nakoniec podniosła je zupełnie i znowu spojrzała na Grzegorza i Paulę. Oboje uśmiechnęli się do niej.
— Kochani moi — odezwała się zmienionym głosem — przed chwilą zobaczywszy was, myślałam, że już umieram. Jakże mi serce zabiło!... Biło tak silnie, że aż mnie bolało.