Strona:PL X de Montépin Kochanek Alicyi.djvu/98

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

czone prawa!... a ty moja droga, możesz zabrać sobie ten przedmiot!... ślicznieś się ubrała!
Szmaragdowa czarodziejka wyprostowała się pod taką pogardą.
— Co to znaczy? — odpowiedziała. — Czy ty myślisz że przyszłam cię prosić o pozwolenie zabrania tego co moje?...
— Twoje? Nie tak bardzo! — rzekła panna Maximum tracąc cierpliwość pod wpływem roszczeń swojej rywalki. Tak twoje, jak moje! Ten pan był wczoraj u ciebie! Jeżeli dziś tam nie wrócił, widocznie powab nie miał siły przyciągającej! Pierwsze doświadczenie mu wystarczyło. Jeżeli możesz, skaż go na recydywę, proszę cię. Ej, nie tak to łatwo! Ten pan jest u mnie... niechże już zostanie..
— Zabieram go...
— Zobaczymy! Spróbuj!
— Powtarzam ci, że tak chcę!
— A ja ci powtarzam, że zostanie u mnie!
— Wczoraj przysięgał, że mnie kocha...
— Mnie to przysięgał przed pięciu minutami...
— Strzeż się pani!
— A to czego, moja pani?
— Gdy gniew dochodzi mi do mózgu, staję się złą!
— Ah! moja pani, nie potrzeba na to gniewu!
Zwolna, małymi krokami, przy zamianie tych dosadnych i gorączkowych wyrazów, młode kobiety zbliżyły się do siebie.
Teraz stanęły sobie oko w oko z groźną miną.