Strona:PL X de Montépin Kochanek Alicyi.djvu/71

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Za dwie godziny.
— Gdzie?
— Do Baden.
— Przecież to zawsze w niemczech.
— Tak, ale nie w Prusach.
— Jesteś pewny, że nie stawią oporu naszemu wyjazdowi.
— Najpewniejszy... Jeżeli wydano jakie rozkazy, (co nie przypuszczam), mogą one dotyczyć hrabiego Ladonoff, poddanego ruskiego, lub księcia-Gregory, poddanego rumuńskiego... Sir John Snalsby, poddany angielski, jest panem swojej woli... Nastawanie na jego wolność, mogłoby wywołać casus belli. Pociąg na który wsiadamy, rusza o północy bez pięciu minut... Wyjdę z hotelu, gdzie nikt mnie nie poznał kiedym wchodził. Zamknij kufry, zapłać rachunek, i bądź na dworcu o godzinie w pół do dwunastej. Tam czekać będę na ciebie, wsiądziemy do jednego przedziału, lecz dopóki nie miniemy granicy wielkiego księztwa Badeńskiego, udamy, że sobie jesteśmy obcy... Zrozumiałaś, nieprawdaż
— Tak jest — szepnęła Blanka przygnębiona — zrobię jak chcesz.
Po cichu zaś rzekła do siebie:
— Zapomniał o telegrafie! Zaledwie wyjedziemy, puszczą druty, i pomimo fałszywego pasportu i zmienionej twarzy, potrafią zatrzymać nas w drodze... Lecz trudno, chociażby ucieczka miała się nie udać, próbować nie zawadzi.
Gregory wyszedł z hotelu unikając spotkań, a pani de Nancey zajęła się pakowaniem rzeczy.