Strona:PL X de Montépin Kochanek Alicyi.djvu/66

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

czony pytaniem o wołocha, przez francuzkiego ambasadora w Berlinie. Człowiek stanu miał władzę robić poszukiwania, lub też sparaliżować je rozkazując agentom policyjnym niezgrabnie go szukać...
Więc nie trudno było ocalić księcia, ale za jaką cenę?
Blanka nie mogła i nie powinna uchodzić za kurtyzankę. Jakkolwiek zła i winna, popełniła ona tylko dwa błędy w życiu.
Kochała Gregorego. (Czy ta miłość tkwiła w sercu, czy tylko w wyobraźni, nie wiadomo, dość, że wątpić o niej było niepodobna). Ale myśl dania mu powodów tej miłości przez zaprzedanie się człowiekowi stanu, była dla niej wstrętną.
Jakkolwiek podziwiała w dramacie Wiktora Hugo poświęcenie Maryi de Lorme oddającej się Laffemas’owi dla ocalenia głowy od gilotyny drogiego jej Didier, sama nie czuła się zdolną do podobnego bohaterstwa.
Jednakże zdecydowała się na oznaczoną schadzkę...
Cóż się na owej schadzce dziać miało?
Niemcy w interesach są poważni, miłość jest także dla nich rodzajem interesu, jest tylko cokolwiek zabawniejszym jak inne, oto wszystko.
Jego ekscelencja nałoży cenę na towar, po wytargowaniu zaś, trzeba będzie zapłacić gotówką. Jak wybrnąć z tego?
Blanka nadaremnie ściskała oburącz głowę i szukała gorączkowo, chorobliwie — nic odpowiedniego znaleźć nie mogła. Zupełne niepodobieństwo wtajemniczenia w to księcia, podwajało jeszcze jej rozpacz.