Strona:PL X de Montépin Kochanek Alicyi.djvu/64

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— I ja tak sądziłem i sądzę.
— Teraz zaś, ponieważ nieporozumienie ustało, położenie rzeczy jest całkiem odmienne.
— Nieprawdaż? O! pani hrabina zanadto rozumną jest kobietą, aby miała nie pojmować tego... wcześniej, czy później.
— Dziękuję jego ekscelencyi za dobre jego usposobienia dla mnie, i przyrzekam korzystać z takowego.
— Zatem pani hrabina zgadza się na tę poufną rozmowę?
— Tak jest.
Fajansowe oczy pana de Hertzog przybrały wyraz radości.
— Jakiż dzień raczy pani hrabina ocznaczyć?
— Jutro.
— Cudownie. Jutro punkt o drugiej, kareta o której wspomniałem zajedzie w podwórze hotelowe... pani hrabina zostanie uwiadomioną...
— A mąż mój?
— Postaramy się zająć go gdzieindziej, ponieważ zaś piękne czyny nabierają ceny właśnie wtedy, gdy je osłania tajemnica, postaramy się również, aby nic nie wiedział o poświęceniu pani hrabiny w tej sprawie.
Sformowawszy ten dwuznaczny frazes, mały prusaczek czuł się tak szczęśliwym, że hroniczny swój uśmiech zamienił na wybuch prawie. Następnie pożegnał się, tym razem na dobre, i wyszedł z pokoju pani de Nancey