Strona:PL X de Montépin Kochanek Alicyi.djvu/319

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

mo, że u ludzi w położeniu pana hrabiego, to jest dotkniętych szaleństwem nie dziedzicznem, ale przypadkowem, sprowadzonem jakąś nieprzewidzianą katastrofą, jakiemścić gwałtownem wstrząśnieniem, którego równowaga intelektualnych władz znieść nie mogła, objawia się zawsze następujący fenomen: w miarę ubywania sił żywotnych u obłąkanego, rozum zdaje się powracać tak, że w chwili śmierci przestaje być warjatem?... To jest ciekawe zaiste.
Po pracowitym owym frazesie, eks-adwokat musiał obetrzeć sobie czoło.
— Nie wiedziałam o tem — odpowiedziała Blanka.
— I ja również — dodał pan Roch. — Doktór Hèlouin mi to powiedział. Otóż hrabia de Nancey zdaje się być na schyłku... Nie jest on chory, ah! nie... chodzi... ale siły opuszczają go coraz bardziej... Doktór powiada, że za parę dni może być koniec.
— A jakiż jest stan jego inteligencyi?
— Inteligencya powraca. Chwile zupełnej świadomości są coraz częstsze i dłuższe... Jest to jedna więcej sposobność do użycia porównania z lampą, w której coraz mniej zaczyna być oliwy... Płomyk drga koło knota, który tleje... rzuca wielki blask do koła i gaśnie.
— Więc hrabia umiera — szepnęła Blanka.
— Jest to rzecz pewna i niezawodna.
— Jakież dla mnie wypadną następstwa z tej śmierci?
— Albo bardzo dobre, albo bardzo opłakane. Jeżeli hrabia umrze bez testamentu, skarb publiczny zagarnie majątek, a skarb publiczny, to silny przeciwnik. Walka